Opowiem wam dziś historię, jednak to nie będzie zwykła baśń nie taka jaką można spotkać w pierwszej lepszej książeczce dla dzieci, nie będzie w niej żadnego żółtego niedźwiedzia uzależnionego od hero… znaczy no tego… MIODU.
No mniejsza, w naszej historii dowiecie się co oznaczają takie słowa jak honor, przyjaźń czy Inferno. Nasza historia zaczyna się gdy młody hobbit z przyjacielem wybrali się na ryby i znaleźli pierścień. Wróć… to jednak nie ta książka.
Nasza historia zaczyna się na zbiórce, takiej jak każda inna, sami wiecie: las, komary, żelki z biedronki. Nic nie zapowiadało gromu z jasnego nieba, nie zapowiedział go nawet Jarosław Kret. Dalej sprawy potoczyły się z prędkością świeżo zatankowanej kosiarki. Mail do druha… Radziejewski… zgłoszenia już… JEDZIEMY… Nie jedziemy…
WAIT!!!!! WHAT????
Druh wypowiedział znamienne słowa – nie jedziemy.
– Ale jak to?
-Zgubiłem maszynkę nie mogę ogolić brody – Sam nie spodziewał się jak szybko jego broda i narządy wewnętrzne znikną w Inferno ogniska zdesperowanych harcerzy.
Zagłosowaliśmy , po chwili bez żadnego veta (ciężko się sprzeciwiać będąc związanym z kneblem w ustach) Drużynowy został podpalony a my radośnie ruszyliśmy do lasu pod Radziejowicami pełni pozytywnej energii i poczucia dobrze wykonanego obowiązku zgodnie z Obywatelskim Kodeksem Honorowym